Groch z Powidłem
: wtorek 03 sty 2023, 18:03
ODCINEK 1 - "INCYDENT KAWOWY"
Drogi pamiętniczku!
Dziś jest wielki dzień: wreszcie zaczynam wymarzony staż w serwisie "Groch z Powidłem"! Na pewno będzie super! Za pół roku przedłużą mi staż, za rok zatrudnią na stałe, a za dwa lata może nawet zaczną płacić... No okej okej - trochę popłynąłem, ale żeby do czegoś dojść, trzeba mierzyć wysoko! Zresztą najważniejsza w pracy jest atmosfera. Nie mogę się doczekać kiedy poznam nowych kolegów i koleżanki; będziemy się razem świetnie bawić, a śmiechom i żartom nie będzie końca! Oglądałem wystarczająco dużo seriali by wiedzieć, że praca to miejsce, gdzie wspólnie odnosi się wielkie sukcesy, romansuje, a klimat jest przyjazny i rodzinny.
Trzymajcie kciuki, Marcin.
Tak, Marcin Nowacki był młodym, odrobinę naiwnym chłopakiem o idealistycznym podejściu do życia, który właśnie zaczynał swoją pierwszą pracę.
Jego szefowa - Elwira Karmańska, traktowała założony ponad rok wcześniej serwis internetowy niczym ukochane dziecko. Niestety, strona "Groch z Powidłem", jak sama nazwa wskazuje, produkowała treści nieco... ciężkostrawne.
- A zatem: jaki temat dziś na tapecie? O czym mam napisać? Krótka notka, dłuższy artykuł, wpis na media społecznościowe? - zapytał Marcin 3.2 sekundy po przekroczeniu progów redakcji.
- Na dobry początek zrób research jaką kawę najbardziej lubię.
Stażysta ochoczo zabrał się do pracy.
Zaawansowane dziennikarskie śledztwo zostało przerwane przez Tori Tanakę - dziewczynę cierpiącą na niedobór magnezu i empatii, a także zdiagnozowany klinicznie przerost ambicji.
- Raczej nie mam w zwyczaju... pomagać... blah, nawet wypowiedzenie tego słowa sprawia mi fizyczny ból! Ale jesteś tak tępy, że aż przykro patrzeć. Szefowa miała na myśli, żebyś zrobił jej kawę. Mała rada: najbardziej lubi potrójne waniliowe frappuccino na mleku kasztanowym z dodatkiem chilli, dwiema kostkami lodu i pianką posypaną cynamonem.
- Och, dziękuję! Cóż za miła dziewczyna.
Marcin z wrodzonym entuzjazmem, błyskawicznie ruszył do pomieszczenia socjalnego.
Niestety, kawa (mimo iż doprawiona sekretnym składnikiem - lizusostwem), nie przypadła do gustu Elwirze.
- Co to ma być?! - krzyknęła, wylewając napój na podwładnego. - Bo raczej nie podwójne czekoladowe cappuccino na kozim mleku z dodatkiem miodu, jedną kostką lodu i bez pianki!
"Gdybym był bardziej podejrzliwy, powiedziałbym, że Tori celowo dała mi złe wskazówki... Ale najwyraźniej się przejęzyczyła, gapa jedna!"
Zygmunt, stary wyjadacz, który pracę w podrzędnej redakcji traktował jako plamę na honorze, próbował uspokoić zdezorientowanego kolegę:
- Spokojnie, to tradycyjny chrzest świeżaka. Tylko Ty jesteś statkiem, a kawa - butelką szampana.
Z okazji próbował skorzystać Sylwester, który mimo młodego wieku i braku jakiejkolwiek pozycji, miał spore doświadczenie w zręcznym balansowaniu na granicy mobbingu.
- Pani dyrektor mogłaby mnie oblać... Zimną wodą, bo w jej towarzystwie robi mi się gorąco!
Gdy sytuacja się uspokoiła, Sylwester zdradził Marcinowi pewną pilnie strzeżoną tajemnicę:
- Nie próbuj nawet podbijać do Elwiry, to się nie uda; nawet ja mam z tym problemy. Z poprzedniej firmy została zwolniona za romans z podwładnym, dlatego teraz strasznie się pilnuje. Ale zobaczysz, jeszcze dopnę swego!
Tori zareagowała na incydent kawowy ze z trudem skrywaną satysfakcją... No dobra, w ogóle nie próbowała jej kryć.
- Już pewnie słyszałeś, że w zeszłym miesiącu mieliśmy trzech stażystów? Zgadza się, byli zbyt miękcy, żeby przetrwać w tak wymagającym środowisku... Tobie również wróżę maksymalnie tydzień, więc nie przyzwyczajaj się zbytnio.
Dagmara Wesołowska, dotąd spokojnie przyglądająca się sytuacji, postanowiła pocieszyć zaniepokojonego świeżaka.
- Nie słuchaj jej, czuję, że doskonale sobie poradzisz!
- Naprawdę tak uważasz?
- Nie, po prostu chciałam być miła. Niestety nie potrafię kłamać, więc jeśli mam być szczera... podzielam jej zdanie. Przepadniesz z kretesem, pójdziesz na dno, zginiesz marnie. Przepraszam! Absolutnie w ciebie nie wierzę, ale życzę ci jak najlepiej!
Zrezygnowany Marcin zasiadł przy komputerze - nawet jego optymizm miał swoje limity. Włączył internet i chcąc nie chcąc (bardziej nie chcąc) wysłuchiwał opowieści Zygmunta.
- Kiedy w stanie wojennym pisałem dla opozycyjnej gazety, nie pijaliśmy żadnych wymyślnych kapuczinów. Żłopaliśmy najpodlejszą, kwaśną lurę, byle nie zasnąć w godzinach pracy. Połowę redakcji stanowili tajni współpracownicy - wystarczyła chwila nieuwagi i lądowałeś w areszcie! Raz przysnąłem w robocie, a obudziłem się za kratkami. Dobrze, że redaktor naczelny sam okazał się tajnym współpracownikiem i wypuścił mnie, bo pilnie potrzebował kilku artykułów.
Stażysta wykazał się niezwykłą podzielnością uwagi - mimo wpadających do uszu opowieści dziwnej treści, zdołał naskrobać tekst, którego nikt nie potrzebował i o który nikt nie prosił. Przed wyjściem Elwira zaczepiła Marcina.
- Przeczytałam artykuł, który przesłałeś mi na maila. "Rodzaje kaw na przestrzeni wieków"... jestem pod wrażeniem. Przetrwałeś ględzenie Zygmunta, demotywujące komentarze współpracowników, moją akcję z kawą, a mimo to się nie poddałeś!
- Czyli to był tylko taki sprawdzian? Chrzest bojowy?
- Nie, nie, kochanieńki. My naprawdę tacy jesteśmy. A teraz zrób mi kawę!
Drogi pamiętniczku! Nie lubię narzekać, dlatego w tym miejscu zakończę relację ze swojego pierwszego dnia w pracy.
Drogi pamiętniczku!
Dziś jest wielki dzień: wreszcie zaczynam wymarzony staż w serwisie "Groch z Powidłem"! Na pewno będzie super! Za pół roku przedłużą mi staż, za rok zatrudnią na stałe, a za dwa lata może nawet zaczną płacić... No okej okej - trochę popłynąłem, ale żeby do czegoś dojść, trzeba mierzyć wysoko! Zresztą najważniejsza w pracy jest atmosfera. Nie mogę się doczekać kiedy poznam nowych kolegów i koleżanki; będziemy się razem świetnie bawić, a śmiechom i żartom nie będzie końca! Oglądałem wystarczająco dużo seriali by wiedzieć, że praca to miejsce, gdzie wspólnie odnosi się wielkie sukcesy, romansuje, a klimat jest przyjazny i rodzinny.
Trzymajcie kciuki, Marcin.
Tak, Marcin Nowacki był młodym, odrobinę naiwnym chłopakiem o idealistycznym podejściu do życia, który właśnie zaczynał swoją pierwszą pracę.
Jego szefowa - Elwira Karmańska, traktowała założony ponad rok wcześniej serwis internetowy niczym ukochane dziecko. Niestety, strona "Groch z Powidłem", jak sama nazwa wskazuje, produkowała treści nieco... ciężkostrawne.
- A zatem: jaki temat dziś na tapecie? O czym mam napisać? Krótka notka, dłuższy artykuł, wpis na media społecznościowe? - zapytał Marcin 3.2 sekundy po przekroczeniu progów redakcji.
- Na dobry początek zrób research jaką kawę najbardziej lubię.
Stażysta ochoczo zabrał się do pracy.
Zaawansowane dziennikarskie śledztwo zostało przerwane przez Tori Tanakę - dziewczynę cierpiącą na niedobór magnezu i empatii, a także zdiagnozowany klinicznie przerost ambicji.
- Raczej nie mam w zwyczaju... pomagać... blah, nawet wypowiedzenie tego słowa sprawia mi fizyczny ból! Ale jesteś tak tępy, że aż przykro patrzeć. Szefowa miała na myśli, żebyś zrobił jej kawę. Mała rada: najbardziej lubi potrójne waniliowe frappuccino na mleku kasztanowym z dodatkiem chilli, dwiema kostkami lodu i pianką posypaną cynamonem.
- Och, dziękuję! Cóż za miła dziewczyna.
Marcin z wrodzonym entuzjazmem, błyskawicznie ruszył do pomieszczenia socjalnego.
Niestety, kawa (mimo iż doprawiona sekretnym składnikiem - lizusostwem), nie przypadła do gustu Elwirze.
- Co to ma być?! - krzyknęła, wylewając napój na podwładnego. - Bo raczej nie podwójne czekoladowe cappuccino na kozim mleku z dodatkiem miodu, jedną kostką lodu i bez pianki!
"Gdybym był bardziej podejrzliwy, powiedziałbym, że Tori celowo dała mi złe wskazówki... Ale najwyraźniej się przejęzyczyła, gapa jedna!"
Zygmunt, stary wyjadacz, który pracę w podrzędnej redakcji traktował jako plamę na honorze, próbował uspokoić zdezorientowanego kolegę:
- Spokojnie, to tradycyjny chrzest świeżaka. Tylko Ty jesteś statkiem, a kawa - butelką szampana.
Z okazji próbował skorzystać Sylwester, który mimo młodego wieku i braku jakiejkolwiek pozycji, miał spore doświadczenie w zręcznym balansowaniu na granicy mobbingu.
- Pani dyrektor mogłaby mnie oblać... Zimną wodą, bo w jej towarzystwie robi mi się gorąco!
Gdy sytuacja się uspokoiła, Sylwester zdradził Marcinowi pewną pilnie strzeżoną tajemnicę:
- Nie próbuj nawet podbijać do Elwiry, to się nie uda; nawet ja mam z tym problemy. Z poprzedniej firmy została zwolniona za romans z podwładnym, dlatego teraz strasznie się pilnuje. Ale zobaczysz, jeszcze dopnę swego!
Tori zareagowała na incydent kawowy ze z trudem skrywaną satysfakcją... No dobra, w ogóle nie próbowała jej kryć.
- Już pewnie słyszałeś, że w zeszłym miesiącu mieliśmy trzech stażystów? Zgadza się, byli zbyt miękcy, żeby przetrwać w tak wymagającym środowisku... Tobie również wróżę maksymalnie tydzień, więc nie przyzwyczajaj się zbytnio.
Dagmara Wesołowska, dotąd spokojnie przyglądająca się sytuacji, postanowiła pocieszyć zaniepokojonego świeżaka.
- Nie słuchaj jej, czuję, że doskonale sobie poradzisz!
- Naprawdę tak uważasz?
- Nie, po prostu chciałam być miła. Niestety nie potrafię kłamać, więc jeśli mam być szczera... podzielam jej zdanie. Przepadniesz z kretesem, pójdziesz na dno, zginiesz marnie. Przepraszam! Absolutnie w ciebie nie wierzę, ale życzę ci jak najlepiej!
Zrezygnowany Marcin zasiadł przy komputerze - nawet jego optymizm miał swoje limity. Włączył internet i chcąc nie chcąc (bardziej nie chcąc) wysłuchiwał opowieści Zygmunta.
- Kiedy w stanie wojennym pisałem dla opozycyjnej gazety, nie pijaliśmy żadnych wymyślnych kapuczinów. Żłopaliśmy najpodlejszą, kwaśną lurę, byle nie zasnąć w godzinach pracy. Połowę redakcji stanowili tajni współpracownicy - wystarczyła chwila nieuwagi i lądowałeś w areszcie! Raz przysnąłem w robocie, a obudziłem się za kratkami. Dobrze, że redaktor naczelny sam okazał się tajnym współpracownikiem i wypuścił mnie, bo pilnie potrzebował kilku artykułów.
Stażysta wykazał się niezwykłą podzielnością uwagi - mimo wpadających do uszu opowieści dziwnej treści, zdołał naskrobać tekst, którego nikt nie potrzebował i o który nikt nie prosił. Przed wyjściem Elwira zaczepiła Marcina.
- Przeczytałam artykuł, który przesłałeś mi na maila. "Rodzaje kaw na przestrzeni wieków"... jestem pod wrażeniem. Przetrwałeś ględzenie Zygmunta, demotywujące komentarze współpracowników, moją akcję z kawą, a mimo to się nie poddałeś!
- Czyli to był tylko taki sprawdzian? Chrzest bojowy?
- Nie, nie, kochanieńki. My naprawdę tacy jesteśmy. A teraz zrób mi kawę!
Drogi pamiętniczku! Nie lubię narzekać, dlatego w tym miejscu zakończę relację ze swojego pierwszego dnia w pracy.