Oj, Bobi, Delsinka, ten poczciwina w roli ochroniarza, i to przekupnego??? Mało prawdopodobne, ale w grze wszystko się może zdarzyć.
Sorry bardzo, ale przegapiłam twoje ostatnie fotki w tym temacie. Nie wiem jak to się stało?!!!!
Cóż - i w życiu jest się raz pod wozem, raz na wozie. Najważniejsze, by w każdej sytuacji dobrze się umościć... I z każdej wyciągnąć jakiś pozytywny wniosek. Czytałam kiedyś namiętnie serię książek o Pollyannie, Nawet ładny film powstał o niej.
Otóż ta dziewczynka słynęła z tego, że z każdej nawet niefajnej sytuacji potrafiła wyciągnąć jakiś pozytyw. W wyniku zawirowań losu wraz z ojcem znalazła się w bardzo trudnej sytuacji życiowej. I jakieś organizacje dobroczynne przysłały im paczkę na święta, w której znajdowały się m.in. kule do podpierania się. Pollyanna przełknęła rozczarowanie, i stwierdziła pogodnie - jakie to szczęście w tym wszystkim, że JA ich nie potrzebuję! Mam całe nogi! A mogłabym nie mieć jednej.
Dlatego to piszę Bobinko, by cię trochę rozweselić , i żebyś pomyśłała pogodniej... Choć na chwilkę.
Twoje ludziki w grze naprawdę żyją. Albo też umiesz się im przypatrywać uważniej niż inni.
Już kiedyś zastanawiałam się - skąd ty bierzesz te wszystkie celne riposty. Ja nawet w życiu najpierw muszę się zastanowić głęboko, co by tu rzec mądrego...
Owieczka jest rozczulająca. Koń, który mówi przeniósł mnie w czasy popularnego w latach sześćdziesiątych serialu Ed - koń który mówi.
A przekupny Dels naprawdę rozbawił...
Pisałyśmy w tym samym czasie - ja komentarz, a ty wysyłałaś nowe fotki.
Świetne są - jak zawsze. opanowałaś widzę już mistrzowsko sztukę sporządzania gifów, a ten z kapryśnym i całuśnym panem jest przeuroczy! Jak toto nadstawia się do całusa! Ale i pani chętna do spełniania tych kaprysów
Za kwiatka dziękuję w imieniu własnym i spółki

Zwłaszcza od pana, który (wreszcie!) ciężko pracuje. Przynajmniej strój na to wskazuje!
Dziecko jest jak zwykle - przesłodkie. Sama zastanawiałam się - jaki udział w całym przedsięwzięciu zwanym posiadanie potomka mają mężczyźni, skoro nawet samą czynność zmierzjącą ku temu można zastąpić w laboratorium

Ale to oni zgarniają całą zasługę. i zapytani o progeniturę - oświadczają bez mrugnięcia okiem - urodziła MI.
Wkurza mnie to. Bo przede wszystkim - urodziła sobie! Cały proces tworzenia nowej istoty przebiegał W NIEJ! Wiem, feministka ze mnie wyłazi. Bardzo zbuntowana i zbulwersowana
