Strona 2 z 2

Re: Niepoważny gameplay z Jedynki

: czwartek 01 sie 2019, 08:55
autor: Katel
Bosze, oglądam ten pierwszy odcineczek i płaczę ze śmiechu :03-face-with-tears-of-joy: :03S-face-with-tears-of-joy: . Gracz jest uroczy po prostu :04-rolling-on-the-floor-laughing:
Pusta chałupa i chwila zastanowienia: "co musi być w domu?" no co? no przecież to wie każde dziecko: KOMPUTER :04-rolling-on-the-floor-laughing: :03S-face-with-tears-of-joy:

Swoją drogą, też zaczynałam swoją przygodę z simsami od oryginalnie spiraconej podstawki do jedyneczki ;). Moja simpatia do simsów trwa niezmiennie do dziś (mimo że twórcy troche ostatnimi czasy lecą w kulki). Moje pierwsze wejście było 4 osobową rodzinką i do dzisiaj mnie bierze śmiech, jak sobie przypominam, że mi ojciec - jedyny żywiciel rodziny mało z głodu nie zszedł. Jak wracał z pracy to reszta darmozjadów w te pędy waliła do lodówki, a on biedak zanim do niej dotarł to zawsze już była pusta :D. Też walczyłam z trybem budowania, miałam dodatkowe okno w środku dobudowanego pokoju, bo nie wiedziałam ani jak je przesunąć na zewnętrzną ścianę, ani jak je usunąć całkiem. Ach to były czasy, to było super. W żadnej kolejnej odsłonie, choć każdą lubiłam i lubię, nie było już takich emocji :10-smiling-face-smiling-eyes:

Re: Niepoważny gameplay z Jedynki

: środa 07 sie 2019, 11:53
autor: Alibali
No, ja byłam ta "ostatnia w łańcuchu pokarmowym", że sparafrazuję twoją wypowiedź, bo przede mną musieli się nagrać jedyneczką syn i córka :) Ba, nawet mąż pogrywał po cichu by zobaczyć, czym to się tak ekscytujemy, ale szybko zrezygnował, no bo strzelać się nie dało, a latanie do pracy by zarobić na darmozjadów miał na codzień :P Ja mogłam dorwać się jedynie w nocy, gdy już wszyscy strudzeni grą poszli spać, a ja przez to niedospana, półżywa - rano do pracy...
Pamiętam z jedyneczki przede wszystkim mebelki firmy monticello - ile to było ekscytacji, gdy w końcu simom udało się dorobić tej wypasionej kuchni czy sypialni.
Pamiętam do dziś nazwisko pierwszej simowej rodziny stworzonej przez córkę - rodzinka nazywała się Amber. Ale najbardziej pamiętam babcię Agnieszkę Zadecką walącą torebką po głowach całujących się publicznie par. Był nawet jakiś kod na powstrzymanie zapędów tej wrednej staruszki :)Echh, łezka się w oku kręci :)