Groch z Powidłem
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Groch z Powidłem
ODCINEK 1 - "INCYDENT KAWOWY"
Drogi pamiętniczku!
Dziś jest wielki dzień: wreszcie zaczynam wymarzony staż w serwisie "Groch z Powidłem"! Na pewno będzie super! Za pół roku przedłużą mi staż, za rok zatrudnią na stałe, a za dwa lata może nawet zaczną płacić... No okej okej - trochę popłynąłem, ale żeby do czegoś dojść, trzeba mierzyć wysoko! Zresztą najważniejsza w pracy jest atmosfera. Nie mogę się doczekać kiedy poznam nowych kolegów i koleżanki; będziemy się razem świetnie bawić, a śmiechom i żartom nie będzie końca! Oglądałem wystarczająco dużo seriali by wiedzieć, że praca to miejsce, gdzie wspólnie odnosi się wielkie sukcesy, romansuje, a klimat jest przyjazny i rodzinny.
Trzymajcie kciuki, Marcin.
Tak, Marcin Nowacki był młodym, odrobinę naiwnym chłopakiem o idealistycznym podejściu do życia, który właśnie zaczynał swoją pierwszą pracę.
Jego szefowa - Elwira Karmańska, traktowała założony ponad rok wcześniej serwis internetowy niczym ukochane dziecko. Niestety, strona "Groch z Powidłem", jak sama nazwa wskazuje, produkowała treści nieco... ciężkostrawne.
- A zatem: jaki temat dziś na tapecie? O czym mam napisać? Krótka notka, dłuższy artykuł, wpis na media społecznościowe? - zapytał Marcin 3.2 sekundy po przekroczeniu progów redakcji.
- Na dobry początek zrób research jaką kawę najbardziej lubię.
Stażysta ochoczo zabrał się do pracy.
Zaawansowane dziennikarskie śledztwo zostało przerwane przez Tori Tanakę - dziewczynę cierpiącą na niedobór magnezu i empatii, a także zdiagnozowany klinicznie przerost ambicji.
- Raczej nie mam w zwyczaju... pomagać... blah, nawet wypowiedzenie tego słowa sprawia mi fizyczny ból! Ale jesteś tak tępy, że aż przykro patrzeć. Szefowa miała na myśli, żebyś zrobił jej kawę. Mała rada: najbardziej lubi potrójne waniliowe frappuccino na mleku kasztanowym z dodatkiem chilli, dwiema kostkami lodu i pianką posypaną cynamonem.
- Och, dziękuję! Cóż za miła dziewczyna.
Marcin z wrodzonym entuzjazmem, błyskawicznie ruszył do pomieszczenia socjalnego.
Niestety, kawa (mimo iż doprawiona sekretnym składnikiem - lizusostwem), nie przypadła do gustu Elwirze.
- Co to ma być?! - krzyknęła, wylewając napój na podwładnego. - Bo raczej nie podwójne czekoladowe cappuccino na kozim mleku z dodatkiem miodu, jedną kostką lodu i bez pianki!
"Gdybym był bardziej podejrzliwy, powiedziałbym, że Tori celowo dała mi złe wskazówki... Ale najwyraźniej się przejęzyczyła, gapa jedna!"
Zygmunt, stary wyjadacz, który pracę w podrzędnej redakcji traktował jako plamę na honorze, próbował uspokoić zdezorientowanego kolegę:
- Spokojnie, to tradycyjny chrzest świeżaka. Tylko Ty jesteś statkiem, a kawa - butelką szampana.
Z okazji próbował skorzystać Sylwester, który mimo młodego wieku i braku jakiejkolwiek pozycji, miał spore doświadczenie w zręcznym balansowaniu na granicy mobbingu.
- Pani dyrektor mogłaby mnie oblać... Zimną wodą, bo w jej towarzystwie robi mi się gorąco!
Gdy sytuacja się uspokoiła, Sylwester zdradził Marcinowi pewną pilnie strzeżoną tajemnicę:
- Nie próbuj nawet podbijać do Elwiry, to się nie uda; nawet ja mam z tym problemy. Z poprzedniej firmy została zwolniona za romans z podwładnym, dlatego teraz strasznie się pilnuje. Ale zobaczysz, jeszcze dopnę swego!
Tori zareagowała na incydent kawowy ze z trudem skrywaną satysfakcją... No dobra, w ogóle nie próbowała jej kryć.
- Już pewnie słyszałeś, że w zeszłym miesiącu mieliśmy trzech stażystów? Zgadza się, byli zbyt miękcy, żeby przetrwać w tak wymagającym środowisku... Tobie również wróżę maksymalnie tydzień, więc nie przyzwyczajaj się zbytnio.
Dagmara Wesołowska, dotąd spokojnie przyglądająca się sytuacji, postanowiła pocieszyć zaniepokojonego świeżaka.
- Nie słuchaj jej, czuję, że doskonale sobie poradzisz!
- Naprawdę tak uważasz?
- Nie, po prostu chciałam być miła. Niestety nie potrafię kłamać, więc jeśli mam być szczera... podzielam jej zdanie. Przepadniesz z kretesem, pójdziesz na dno, zginiesz marnie. Przepraszam! Absolutnie w ciebie nie wierzę, ale życzę ci jak najlepiej!
Zrezygnowany Marcin zasiadł przy komputerze - nawet jego optymizm miał swoje limity. Włączył internet i chcąc nie chcąc (bardziej nie chcąc) wysłuchiwał opowieści Zygmunta.
- Kiedy w stanie wojennym pisałem dla opozycyjnej gazety, nie pijaliśmy żadnych wymyślnych kapuczinów. Żłopaliśmy najpodlejszą, kwaśną lurę, byle nie zasnąć w godzinach pracy. Połowę redakcji stanowili tajni współpracownicy - wystarczyła chwila nieuwagi i lądowałeś w areszcie! Raz przysnąłem w robocie, a obudziłem się za kratkami. Dobrze, że redaktor naczelny sam okazał się tajnym współpracownikiem i wypuścił mnie, bo pilnie potrzebował kilku artykułów.
Stażysta wykazał się niezwykłą podzielnością uwagi - mimo wpadających do uszu opowieści dziwnej treści, zdołał naskrobać tekst, którego nikt nie potrzebował i o który nikt nie prosił. Przed wyjściem Elwira zaczepiła Marcina.
- Przeczytałam artykuł, który przesłałeś mi na maila. "Rodzaje kaw na przestrzeni wieków"... jestem pod wrażeniem. Przetrwałeś ględzenie Zygmunta, demotywujące komentarze współpracowników, moją akcję z kawą, a mimo to się nie poddałeś!
- Czyli to był tylko taki sprawdzian? Chrzest bojowy?
- Nie, nie, kochanieńki. My naprawdę tacy jesteśmy. A teraz zrób mi kawę!
Drogi pamiętniczku! Nie lubię narzekać, dlatego w tym miejscu zakończę relację ze swojego pierwszego dnia w pracy.
Drogi pamiętniczku!
Dziś jest wielki dzień: wreszcie zaczynam wymarzony staż w serwisie "Groch z Powidłem"! Na pewno będzie super! Za pół roku przedłużą mi staż, za rok zatrudnią na stałe, a za dwa lata może nawet zaczną płacić... No okej okej - trochę popłynąłem, ale żeby do czegoś dojść, trzeba mierzyć wysoko! Zresztą najważniejsza w pracy jest atmosfera. Nie mogę się doczekać kiedy poznam nowych kolegów i koleżanki; będziemy się razem świetnie bawić, a śmiechom i żartom nie będzie końca! Oglądałem wystarczająco dużo seriali by wiedzieć, że praca to miejsce, gdzie wspólnie odnosi się wielkie sukcesy, romansuje, a klimat jest przyjazny i rodzinny.
Trzymajcie kciuki, Marcin.
Tak, Marcin Nowacki był młodym, odrobinę naiwnym chłopakiem o idealistycznym podejściu do życia, który właśnie zaczynał swoją pierwszą pracę.
Jego szefowa - Elwira Karmańska, traktowała założony ponad rok wcześniej serwis internetowy niczym ukochane dziecko. Niestety, strona "Groch z Powidłem", jak sama nazwa wskazuje, produkowała treści nieco... ciężkostrawne.
- A zatem: jaki temat dziś na tapecie? O czym mam napisać? Krótka notka, dłuższy artykuł, wpis na media społecznościowe? - zapytał Marcin 3.2 sekundy po przekroczeniu progów redakcji.
- Na dobry początek zrób research jaką kawę najbardziej lubię.
Stażysta ochoczo zabrał się do pracy.
Zaawansowane dziennikarskie śledztwo zostało przerwane przez Tori Tanakę - dziewczynę cierpiącą na niedobór magnezu i empatii, a także zdiagnozowany klinicznie przerost ambicji.
- Raczej nie mam w zwyczaju... pomagać... blah, nawet wypowiedzenie tego słowa sprawia mi fizyczny ból! Ale jesteś tak tępy, że aż przykro patrzeć. Szefowa miała na myśli, żebyś zrobił jej kawę. Mała rada: najbardziej lubi potrójne waniliowe frappuccino na mleku kasztanowym z dodatkiem chilli, dwiema kostkami lodu i pianką posypaną cynamonem.
- Och, dziękuję! Cóż za miła dziewczyna.
Marcin z wrodzonym entuzjazmem, błyskawicznie ruszył do pomieszczenia socjalnego.
Niestety, kawa (mimo iż doprawiona sekretnym składnikiem - lizusostwem), nie przypadła do gustu Elwirze.
- Co to ma być?! - krzyknęła, wylewając napój na podwładnego. - Bo raczej nie podwójne czekoladowe cappuccino na kozim mleku z dodatkiem miodu, jedną kostką lodu i bez pianki!
"Gdybym był bardziej podejrzliwy, powiedziałbym, że Tori celowo dała mi złe wskazówki... Ale najwyraźniej się przejęzyczyła, gapa jedna!"
Zygmunt, stary wyjadacz, który pracę w podrzędnej redakcji traktował jako plamę na honorze, próbował uspokoić zdezorientowanego kolegę:
- Spokojnie, to tradycyjny chrzest świeżaka. Tylko Ty jesteś statkiem, a kawa - butelką szampana.
Z okazji próbował skorzystać Sylwester, który mimo młodego wieku i braku jakiejkolwiek pozycji, miał spore doświadczenie w zręcznym balansowaniu na granicy mobbingu.
- Pani dyrektor mogłaby mnie oblać... Zimną wodą, bo w jej towarzystwie robi mi się gorąco!
Gdy sytuacja się uspokoiła, Sylwester zdradził Marcinowi pewną pilnie strzeżoną tajemnicę:
- Nie próbuj nawet podbijać do Elwiry, to się nie uda; nawet ja mam z tym problemy. Z poprzedniej firmy została zwolniona za romans z podwładnym, dlatego teraz strasznie się pilnuje. Ale zobaczysz, jeszcze dopnę swego!
Tori zareagowała na incydent kawowy ze z trudem skrywaną satysfakcją... No dobra, w ogóle nie próbowała jej kryć.
- Już pewnie słyszałeś, że w zeszłym miesiącu mieliśmy trzech stażystów? Zgadza się, byli zbyt miękcy, żeby przetrwać w tak wymagającym środowisku... Tobie również wróżę maksymalnie tydzień, więc nie przyzwyczajaj się zbytnio.
Dagmara Wesołowska, dotąd spokojnie przyglądająca się sytuacji, postanowiła pocieszyć zaniepokojonego świeżaka.
- Nie słuchaj jej, czuję, że doskonale sobie poradzisz!
- Naprawdę tak uważasz?
- Nie, po prostu chciałam być miła. Niestety nie potrafię kłamać, więc jeśli mam być szczera... podzielam jej zdanie. Przepadniesz z kretesem, pójdziesz na dno, zginiesz marnie. Przepraszam! Absolutnie w ciebie nie wierzę, ale życzę ci jak najlepiej!
Zrezygnowany Marcin zasiadł przy komputerze - nawet jego optymizm miał swoje limity. Włączył internet i chcąc nie chcąc (bardziej nie chcąc) wysłuchiwał opowieści Zygmunta.
- Kiedy w stanie wojennym pisałem dla opozycyjnej gazety, nie pijaliśmy żadnych wymyślnych kapuczinów. Żłopaliśmy najpodlejszą, kwaśną lurę, byle nie zasnąć w godzinach pracy. Połowę redakcji stanowili tajni współpracownicy - wystarczyła chwila nieuwagi i lądowałeś w areszcie! Raz przysnąłem w robocie, a obudziłem się za kratkami. Dobrze, że redaktor naczelny sam okazał się tajnym współpracownikiem i wypuścił mnie, bo pilnie potrzebował kilku artykułów.
Stażysta wykazał się niezwykłą podzielnością uwagi - mimo wpadających do uszu opowieści dziwnej treści, zdołał naskrobać tekst, którego nikt nie potrzebował i o który nikt nie prosił. Przed wyjściem Elwira zaczepiła Marcina.
- Przeczytałam artykuł, który przesłałeś mi na maila. "Rodzaje kaw na przestrzeni wieków"... jestem pod wrażeniem. Przetrwałeś ględzenie Zygmunta, demotywujące komentarze współpracowników, moją akcję z kawą, a mimo to się nie poddałeś!
- Czyli to był tylko taki sprawdzian? Chrzest bojowy?
- Nie, nie, kochanieńki. My naprawdę tacy jesteśmy. A teraz zrób mi kawę!
Drogi pamiętniczku! Nie lubię narzekać, dlatego w tym miejscu zakończę relację ze swojego pierwszego dnia w pracy.
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3743
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
No i doczekałam się! Porcja humoru i celnych komentarzy na dobry...hmmm wieczór. Bo to już wieczór mamy (dzień mi minął na ulubionym zajęciu - przeczesywaniu netu w poszukiwaniu ciekawych cece )
Akcja rozwinęła się - jak to u ciebie drzewiej - bardzo szybko. Marcin na dzień dobry został przepuszczony przez biurowy magiel, ale wyszedł z tego obronną ręką. Znaczy - obronną kawą Znaczy - artykułem o kawie
A tak na marginesie - jak my to wszyscy znamy... Świeżaka tak łatwo wpuścić w maliny... Mnie też swego czasu tak potraktowano - ale w przeciwieństwie do twojego bohatera - nie znalazłam nikogo, kto by choć słowem mnie pocieszył.
Osoby występujące - jak zwykle u ciebie - bardzo charakterystyczne. Wredna Tori, cycata Dagmara z odrobiną współćzucia i zerem empatii, gadatliwy Zygmunt i lizusowaty Sylwester, nie licząc Szefowej zapowiadającej się na neurotyczkę. Wybuchowa mieszanka, która wybuchać będzie co chwila - mam nadzieję
Akcja rozwinęła się - jak to u ciebie drzewiej - bardzo szybko. Marcin na dzień dobry został przepuszczony przez biurowy magiel, ale wyszedł z tego obronną ręką. Znaczy - obronną kawą Znaczy - artykułem o kawie
A tak na marginesie - jak my to wszyscy znamy... Świeżaka tak łatwo wpuścić w maliny... Mnie też swego czasu tak potraktowano - ale w przeciwieństwie do twojego bohatera - nie znalazłam nikogo, kto by choć słowem mnie pocieszył.
Osoby występujące - jak zwykle u ciebie - bardzo charakterystyczne. Wredna Tori, cycata Dagmara z odrobiną współćzucia i zerem empatii, gadatliwy Zygmunt i lizusowaty Sylwester, nie licząc Szefowej zapowiadającej się na neurotyczkę. Wybuchowa mieszanka, która wybuchać będzie co chwila - mam nadzieję
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3452
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Już pierwsza fota bohatera zwiastuje pozytywne podejście do życia i nowej drogi a jeszcze z taką wiedzą życiowa wyniesiona wprost z seriali to już w ogóle jest przygotowany na życiowe trudy że hoho... Pozytywizm się przydał, choć test skromnej Elwiry zwłaszcza przy wsparciu szczodrej Tanaki tylko pozornie okazał się prostszy niżby się wydawało ,zresztą ciekawa ekipa w pracy to podstawa Ze wsparciem Sylwestra czy szczerej do dna Dagmarki może wcale nie przepadnie i nie zginie na nowej drodze zawodowej tak szybko choć podsumowanie w rodzaju "my naprawde tacy jesteśmy" niekoniecznie wróży świetlaną przyszłość
- Percival159
- Naczelny
- Posty: 610
- Rejestracja: piątek 11 cze 2021, 12:06
- Origin ID: Percival159
Opowieść pełna humoru i satyry oraz celnych życiowych obserwacji. Główny bohater daje się polubić od samego początku; to taka dobra dusza, która weszła do "jaskini os". A jego mina na zakończenie odcinka... zwala z nóg. Aż chciało by się pogłaskać go po pixelowej główce i powiedzieć: już dobrze słodziaku, wszystko się jakoś ułoży...
Czy Marcin pozostanie taki, jaki jest? Czy może stwardnieje pod wpływem życiowych doświadczeń? A może to nie on, a współpracownicy zmienią swoje podejście? Albo wszystko pozostanie tak, jak jest, a zabawne (lub nie) konflikty będą iskrą zapalną popychającą akcję do przodu? Jak by nie było, czekam na ciąg dalszy, bo historyjka zapowiada się bardzo ciekawie i niebanalnie.
Czy Marcin pozostanie taki, jaki jest? Czy może stwardnieje pod wpływem życiowych doświadczeń? A może to nie on, a współpracownicy zmienią swoje podejście? Albo wszystko pozostanie tak, jak jest, a zabawne (lub nie) konflikty będą iskrą zapalną popychającą akcję do przodu? Jak by nie było, czekam na ciąg dalszy, bo historyjka zapowiada się bardzo ciekawie i niebanalnie.
"Ukarani czy bezkarni –
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)
- bobas52
- Mistrz Humoru
- Posty: 1863
- Rejestracja: piątek 06 kwie 2018, 19:12
- Lokalizacja: Gliwice
- Origin ID: bobas52
Historia świeżaka Marcina zapowiada się ekscytująco i jak zwykle u Ciebie z dużą dozą trafionych w punkt spostrzeżeń. Takie "szkło kontaktowe" w simowym wydaniu
Już samo to, że nowy narybek serwisu internetowego (pod wielce wymownym szyldem "Groch z powidłem), który wiedzę o życiu czerpie z seriali, podjął pracę w tej firmie - napawa zgrozą .
Dla idealisty zderzenie z rzeczywistością bywa bolesnym doświadczeniem, o czym przekonał się bezpośredni po przekroczeniu progów redakcji. Śmiało można powiedzieć, że trafił jak kulą w płot.
Zlepek osób tam zatrudnionych to wypisz wymaluj obraz prawie każdej współczesnej firmy:
Elwira - właściciela serwisu, to osoba ze sporym brakiem równowagi emocjonalnej, która podwładnych traktuje jak narzędzia do zarabiania.
Tori - '' życzliwa", która bez skrupułów zrobi wszystko aby pozbyć się konkurencji.
Zygmunt - gość, który z niejednego pieca chleb jadł; który tą pracę traktuje jak zło konieczne i tylko z racji wieku nie porzuca tego mało go satysfakcjonującego zajęcia.
Sylwester - lizus próbujący zrobić karierę przez łóżko.
Dagmara - madonna z wielkim cycem, pozbawiona skrupułów i empatii idealnie wpisuje się w to "doborowe" towarzystwo.
Gniazdo szerszeni przy tej zbieraninie, to mały Pikuś. Odnaleźć się w tym kolektywie i najważniejsze przetrwać to nie lada wyzwanie no cóż co nas nie zabije, to nas wzmocni - a zatem powodzenia Marcin.
Już samo to, że nowy narybek serwisu internetowego (pod wielce wymownym szyldem "Groch z powidłem), który wiedzę o życiu czerpie z seriali, podjął pracę w tej firmie - napawa zgrozą .
Dla idealisty zderzenie z rzeczywistością bywa bolesnym doświadczeniem, o czym przekonał się bezpośredni po przekroczeniu progów redakcji. Śmiało można powiedzieć, że trafił jak kulą w płot.
Zlepek osób tam zatrudnionych to wypisz wymaluj obraz prawie każdej współczesnej firmy:
Elwira - właściciela serwisu, to osoba ze sporym brakiem równowagi emocjonalnej, która podwładnych traktuje jak narzędzia do zarabiania.
Tori - '' życzliwa", która bez skrupułów zrobi wszystko aby pozbyć się konkurencji.
Zygmunt - gość, który z niejednego pieca chleb jadł; który tą pracę traktuje jak zło konieczne i tylko z racji wieku nie porzuca tego mało go satysfakcjonującego zajęcia.
Sylwester - lizus próbujący zrobić karierę przez łóżko.
Dagmara - madonna z wielkim cycem, pozbawiona skrupułów i empatii idealnie wpisuje się w to "doborowe" towarzystwo.
Gniazdo szerszeni przy tej zbieraninie, to mały Pikuś. Odnaleźć się w tym kolektywie i najważniejsze przetrwać to nie lada wyzwanie no cóż co nas nie zabije, to nas wzmocni - a zatem powodzenia Marcin.
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Dzięki!
ODCINEK 2 - "DZIEŃ DZIECKA"
Elwira z samego rana zwołała niezwykle pilne zebranie.
- Wybaczcie, że odrywam was od obowiązków - wiem, że kawa sama się nie wypije, a pasjans pająk sam się nie ułoży... Ale sytuacja jest poważna! Liczba obserwujących firmowe konto na fejsbuku znów spadła - przyznać się, kto odlajkował nasz profil?
Zygmunt niechętnie podniósł rękę:
- Moja żona musiała skasować konto. Kiedy z testu "jakim pieczywem jesteś?" wyszło jej, że jest chlebem tostowym, przeżyła załamanie nerwowe. Teraz trzy razy dziennie muszę jej powtarzać, że dla mnie zawsze była, jest i będzie pumperniklem.
- Ekhem - Elwira kaszlnęła znacząco. - Tak czy inaczej, trzeba temu jakoś zaradzić i tak się składa, że mam znakomity pomysł na pozyskanie nowych obserwujących. Kiedy pracowałam w redakcji Afera.pl, przeprowadziliśmy wielką relację z firmowego Dnia Dziecka - to był ogromny sukces! A wiecie, jaki jest jutro dzień?
- Tak, tak, bardzo ładnie. Ale chodziło mi o Dzień Dziecka. Niech każdy przyprowadzi do pracy swoją pociechę; zrobimy z tego wydarzenie miesiąca!
- Nie chcę niszczyć twojego entuzjazmu, ale z nas wszystkich tylko Ty i Zygmunt macie dzieci. W dodatku dorosłe - przytomnie zauważyła Dagmara.
- No wiecie, nie można wykluczyć, że zdążyłem już rozprzestrzenić swoje pozbawione wad geny... Jednak wolę tego faktu nie weryfikować; zresztą zablokowałem numery wszystkich potencjalnych matek - wtrącił Sylwester.
- Nie chcę słyszeć żadnych wymówek! Od tego zależy przyszłość "Grochu z Powidłem" w social mediach, macie potraktować całą akcję poważnie. Zobaczycie, że przyniesie nam masę nowych fanów, ludzie nie nadążą z klikaniem serduszek i klepaniem pozytywnych komentarzy! W końcu wszyscy uwielbiają dzieci.
Klamka zapadła - polecenie szefowej to świętość, nawet jeśli obejmuje rzeczy niemożliwe do wykonania.
Następnego dnia Elwira z wielką pompą oficjalnie zainaugurowała Dzień Dziecka, który miał być przełomowym dla całej firmy.
- Przedstawiam wam moję córkę, Maję - niedawno ukończyła studia psychologiczne i mimo młodego wieku, już otworzyła własny gabinet.
- A tutaj, mimo skromnego liczebnie zespołu, widzę mnóstwo interesujących przypadków - dodała pod nosem dziewczyna.
Sylwester nie omieszkał skorzystać z okazji i natychmiast spróbował oczarować rudowłosą nieznajomą swym niepowtarzalnym urokiem.
- Wiesz, możesz zbadać moją psychikę... Bo jeżeli chodzi o aspekty fizyczne, jestem bardzo sprawny - powiedz tylko słowo, a to udowodnię!
- A to mój syn, Grzegorz - odezwał się Zygmunt. - Mimo trzydziestu lat, wciąż mieszka z nami, ale finansowo radzi sobie świetnie, ponieważ jest specem od kryptowalut.
- Przypomnij mi, czemu właściwe tu jesteśmy?
- Żebyś chociaż przez kilka godzin nie musiał słuchać o pumperniklu.
Wszystkich zaskoczyła Tori, która pojawiła się w redakcji w towarzystwie około dziesięcioletniego chłopca.
- Ale jak to, przecież nie masz dzieci, ani młodszego rodzeństwa? Kupiłaś tego dzieciaka w dark webie, czy wytrzasnęłaś z jakiejś nielegalnej wypożyczalni? - zażartował Sylwester.
- Haha, bardzo zabawne, naprawdę... Psst, młody, pamiętaj - ani słowa, bo z naszej umowy nici i o konsoli będziesz mógł tylko pomarzyć.
- Dobra Sylwek, skoro jesteś taki cwany - powiedz, gdzie masz swojego brzdąca?
- O nic się nie martw! Otóż pomyślałem nieszablonowo i przyprowadziłem moją mamę.
- To nie ma za grosz sensu.
- Doprawdy? Liczba rodziców i dzieci wciąż się zgadza, nieprawdaż? Zrobiliśmy już sobie selfie idealne na firmowego facebooka, a uwierz mi - zdjęcia z moim udziałem zawsze cieszą się ogromnym powodzeniem.
- Całkiem kreatywne rozwiązanie, jestem w stanie je zaakceptować - przyznała Elwira. - Okej, kto następny? Dagmara?
- Tutaj jestem! Ja przyprowadziłam... samą siebie, aby przypomnieć wszystkim, że w każdym wieku warto odnaleźć wewnętrzne dziecko. Stąd moje przebranie.
- Naprawdę uważasz, że ktokolwiek może uznać cię za dziecko?
- Nie... Wiem, jestem za wysoka.
- A ty, Marcin?
- Do mnie pani mówi? Nie jestem Marcin, tylko Waldemar Wesołowski, tata Dagmary!
- Serio? - Elwira o dziwo nie dała się nabrać.
- No nie - przyznała Dagmara. - Tak szczerze mówiąc, to Marcin w kapeluszu i okularach. Kompletnie nie mieliśmy pomysłu i postanowiliśmy wybrnąć w ten mało subtelny sposób. W sumie nie chciało nam się tracić czasu na wymyślanie czegoś lepszego, woleliśmy spędzić wieczór grając w Simsy.
Sytuacja powoli zaczynała wymykać się spod kontroli. Co było do przewidzenia, zwłaszcza ze strony Sylwestra:
- Słuchaj Maja... Skoro jest Dzień Dziecka, to może machnęlibyśmy sobie jedno? W końcu dzień święty należy święcić!
- Mam tego dość! Jesteś dokładnie taki, jak mówiła mama!
- Czyli ona też jest pod wrażeniem moich tekstów na podryw?
- Czyli że jesteś zapatrzonym w siebie, seksistowskim narcyzem!
Między Zygmuntem i jego synem również nie działo się najlepiej.
- Poważnie, oczekuję zapłaty za udział w tym cyrku!
- Po co ci pieniądze, przecież zarabiasz krocie na tych wszystkich bitcoinach?
- No nie do końca... ale to tylko kwestia czasu! W tym biznesie cierpliwość jest kluczem.
Tajemniczy podopieczny Tori zaczynał tracić cierpliwość:
- Mówiłaś, że będą tu inne dzieci, a widzę samych starych ludzi. Ta pani w dziwnym przebraniu też jest dorosła, mam na to co najmniej dwa duże dowody. Zrywam umowę i zaraz wszystkim powiem, gdzie mnie znalazłaś!
- Spokojnie, na pewno się dogadamy!
Kulminacyjnym momentem wieczoru była jednak konfrontacja Sylwestra i jego rodzicielki.
- Sylwuś! Chodź tu natychmiast! Dowiedziałam się właśnie, jak odzywasz się do dziewcząt. Nie tak cię wychowałam, proszę mi je zaraz przeprosić! W domu będziemy mieli do pogadania...
Gdy bitewny kurz opadł, a wszystkie afery przeniosły się poza redakcję, Elwira sprawdziła firmowe social media.
- Haha, pełen sukces! - obwieściła triumfalnie. - Lajki, komentarze i subskrybenci sypią się jak złoto!
- Ale... To wyglądało na absolutną porażkę?
- Och, znam wasze pomysły i wiedziałam, że przyniosą jeden wielki chaos... A w mediach nic nie budzi takiego zainteresowania jak dobre dramy! Chyba szykuje się dla was premia, a może nawet wyjazd integracyjny!
Drogi pamiętniczku!
Codziennie uczę się tutaj nowych rzeczy! Dziś dowiedziałem się, że dobry pracownik, to zmanipulowany pracownik. Dawno nie widziałem żeby Pani Elwira była z nas tak zadowolona - ulegając jej podstępowi okazaliśmy się wyjątkowo wydajni. Jednak co szefowa, to szefowa!
ODCINEK 2 - "DZIEŃ DZIECKA"
Elwira z samego rana zwołała niezwykle pilne zebranie.
- Wybaczcie, że odrywam was od obowiązków - wiem, że kawa sama się nie wypije, a pasjans pająk sam się nie ułoży... Ale sytuacja jest poważna! Liczba obserwujących firmowe konto na fejsbuku znów spadła - przyznać się, kto odlajkował nasz profil?
Zygmunt niechętnie podniósł rękę:
- Moja żona musiała skasować konto. Kiedy z testu "jakim pieczywem jesteś?" wyszło jej, że jest chlebem tostowym, przeżyła załamanie nerwowe. Teraz trzy razy dziennie muszę jej powtarzać, że dla mnie zawsze była, jest i będzie pumperniklem.
- Ekhem - Elwira kaszlnęła znacząco. - Tak czy inaczej, trzeba temu jakoś zaradzić i tak się składa, że mam znakomity pomysł na pozyskanie nowych obserwujących. Kiedy pracowałam w redakcji Afera.pl, przeprowadziliśmy wielką relację z firmowego Dnia Dziecka - to był ogromny sukces! A wiecie, jaki jest jutro dzień?
- Tak, tak, bardzo ładnie. Ale chodziło mi o Dzień Dziecka. Niech każdy przyprowadzi do pracy swoją pociechę; zrobimy z tego wydarzenie miesiąca!
- Nie chcę niszczyć twojego entuzjazmu, ale z nas wszystkich tylko Ty i Zygmunt macie dzieci. W dodatku dorosłe - przytomnie zauważyła Dagmara.
- No wiecie, nie można wykluczyć, że zdążyłem już rozprzestrzenić swoje pozbawione wad geny... Jednak wolę tego faktu nie weryfikować; zresztą zablokowałem numery wszystkich potencjalnych matek - wtrącił Sylwester.
- Nie chcę słyszeć żadnych wymówek! Od tego zależy przyszłość "Grochu z Powidłem" w social mediach, macie potraktować całą akcję poważnie. Zobaczycie, że przyniesie nam masę nowych fanów, ludzie nie nadążą z klikaniem serduszek i klepaniem pozytywnych komentarzy! W końcu wszyscy uwielbiają dzieci.
Klamka zapadła - polecenie szefowej to świętość, nawet jeśli obejmuje rzeczy niemożliwe do wykonania.
Następnego dnia Elwira z wielką pompą oficjalnie zainaugurowała Dzień Dziecka, który miał być przełomowym dla całej firmy.
- Przedstawiam wam moję córkę, Maję - niedawno ukończyła studia psychologiczne i mimo młodego wieku, już otworzyła własny gabinet.
- A tutaj, mimo skromnego liczebnie zespołu, widzę mnóstwo interesujących przypadków - dodała pod nosem dziewczyna.
Sylwester nie omieszkał skorzystać z okazji i natychmiast spróbował oczarować rudowłosą nieznajomą swym niepowtarzalnym urokiem.
- Wiesz, możesz zbadać moją psychikę... Bo jeżeli chodzi o aspekty fizyczne, jestem bardzo sprawny - powiedz tylko słowo, a to udowodnię!
- A to mój syn, Grzegorz - odezwał się Zygmunt. - Mimo trzydziestu lat, wciąż mieszka z nami, ale finansowo radzi sobie świetnie, ponieważ jest specem od kryptowalut.
- Przypomnij mi, czemu właściwe tu jesteśmy?
- Żebyś chociaż przez kilka godzin nie musiał słuchać o pumperniklu.
Wszystkich zaskoczyła Tori, która pojawiła się w redakcji w towarzystwie około dziesięcioletniego chłopca.
- Ale jak to, przecież nie masz dzieci, ani młodszego rodzeństwa? Kupiłaś tego dzieciaka w dark webie, czy wytrzasnęłaś z jakiejś nielegalnej wypożyczalni? - zażartował Sylwester.
- Haha, bardzo zabawne, naprawdę... Psst, młody, pamiętaj - ani słowa, bo z naszej umowy nici i o konsoli będziesz mógł tylko pomarzyć.
- Dobra Sylwek, skoro jesteś taki cwany - powiedz, gdzie masz swojego brzdąca?
- O nic się nie martw! Otóż pomyślałem nieszablonowo i przyprowadziłem moją mamę.
- To nie ma za grosz sensu.
- Doprawdy? Liczba rodziców i dzieci wciąż się zgadza, nieprawdaż? Zrobiliśmy już sobie selfie idealne na firmowego facebooka, a uwierz mi - zdjęcia z moim udziałem zawsze cieszą się ogromnym powodzeniem.
- Całkiem kreatywne rozwiązanie, jestem w stanie je zaakceptować - przyznała Elwira. - Okej, kto następny? Dagmara?
- Tutaj jestem! Ja przyprowadziłam... samą siebie, aby przypomnieć wszystkim, że w każdym wieku warto odnaleźć wewnętrzne dziecko. Stąd moje przebranie.
- Naprawdę uważasz, że ktokolwiek może uznać cię za dziecko?
- Nie... Wiem, jestem za wysoka.
- A ty, Marcin?
- Do mnie pani mówi? Nie jestem Marcin, tylko Waldemar Wesołowski, tata Dagmary!
- Serio? - Elwira o dziwo nie dała się nabrać.
- No nie - przyznała Dagmara. - Tak szczerze mówiąc, to Marcin w kapeluszu i okularach. Kompletnie nie mieliśmy pomysłu i postanowiliśmy wybrnąć w ten mało subtelny sposób. W sumie nie chciało nam się tracić czasu na wymyślanie czegoś lepszego, woleliśmy spędzić wieczór grając w Simsy.
Sytuacja powoli zaczynała wymykać się spod kontroli. Co było do przewidzenia, zwłaszcza ze strony Sylwestra:
- Słuchaj Maja... Skoro jest Dzień Dziecka, to może machnęlibyśmy sobie jedno? W końcu dzień święty należy święcić!
- Mam tego dość! Jesteś dokładnie taki, jak mówiła mama!
- Czyli ona też jest pod wrażeniem moich tekstów na podryw?
- Czyli że jesteś zapatrzonym w siebie, seksistowskim narcyzem!
Między Zygmuntem i jego synem również nie działo się najlepiej.
- Poważnie, oczekuję zapłaty za udział w tym cyrku!
- Po co ci pieniądze, przecież zarabiasz krocie na tych wszystkich bitcoinach?
- No nie do końca... ale to tylko kwestia czasu! W tym biznesie cierpliwość jest kluczem.
Tajemniczy podopieczny Tori zaczynał tracić cierpliwość:
- Mówiłaś, że będą tu inne dzieci, a widzę samych starych ludzi. Ta pani w dziwnym przebraniu też jest dorosła, mam na to co najmniej dwa duże dowody. Zrywam umowę i zaraz wszystkim powiem, gdzie mnie znalazłaś!
- Spokojnie, na pewno się dogadamy!
Kulminacyjnym momentem wieczoru była jednak konfrontacja Sylwestra i jego rodzicielki.
- Sylwuś! Chodź tu natychmiast! Dowiedziałam się właśnie, jak odzywasz się do dziewcząt. Nie tak cię wychowałam, proszę mi je zaraz przeprosić! W domu będziemy mieli do pogadania...
Gdy bitewny kurz opadł, a wszystkie afery przeniosły się poza redakcję, Elwira sprawdziła firmowe social media.
- Haha, pełen sukces! - obwieściła triumfalnie. - Lajki, komentarze i subskrybenci sypią się jak złoto!
- Ale... To wyglądało na absolutną porażkę?
- Och, znam wasze pomysły i wiedziałam, że przyniosą jeden wielki chaos... A w mediach nic nie budzi takiego zainteresowania jak dobre dramy! Chyba szykuje się dla was premia, a może nawet wyjazd integracyjny!
Drogi pamiętniczku!
Codziennie uczę się tutaj nowych rzeczy! Dziś dowiedziałem się, że dobry pracownik, to zmanipulowany pracownik. Dawno nie widziałem żeby Pani Elwira była z nas tak zadowolona - ulegając jej podstępowi okazaliśmy się wyjątkowo wydajni. Jednak co szefowa, to szefowa!
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3743
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
No proszę! I się zadziało! Elwira wykazała się niezwykłą przedsiębiorczością, a pracownicy - kreatywnością. W końcu nic tak nie przyciąga tłumów jak igrzyska! I najbardziej idiotyczni uczestnicy zostają ich bohaterami. Nawet jeśli tylko udają idiotów. Ale sukces warto okupić takim "poświęceniem" - wszak już ktoś powiedział, że ... Paryź wart jest mszy!...
- Percival159
- Naczelny
- Posty: 610
- Rejestracja: piątek 11 cze 2021, 12:06
- Origin ID: Percival159
Dla niektórych osób, takich jak Elwira, gdy chodzi o klientów, znaczy się obserwatorów na fb - nie ma rzeczy niemożliwych! Cóż z tego, że większość pracowników nie posiada dzieci? Żaden problem. Jak nie mają, to stworzą, wytrzasną z kapelusza, zaangażują statystów... czy jakoś tam... Metody nieistotne! Najważniejsze, że w firmie wszystko gra i hula!
Historia się rozwija, póki co bohaterowie dają się wplątać w sieci straszliwego pająka i posłusznie wraz z nim przędą kolejne niteczki... Są kreatywni, oryginalni, pomysłowi, czyli ogólnie mówiąc - starają się; groźne spojrzenie szefowej motywuje najbardziej!
Historia się rozwija, póki co bohaterowie dają się wplątać w sieci straszliwego pająka i posłusznie wraz z nim przędą kolejne niteczki... Są kreatywni, oryginalni, pomysłowi, czyli ogólnie mówiąc - starają się; groźne spojrzenie szefowej motywuje najbardziej!
"Ukarani czy bezkarni –
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3452
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Genialne Faktycznie nie od dziś wiadomo, że nad opiniami, gwiazdkami czy "łapkami w górę" pracuje nie tylko klientela wielu firm ale i owe firmy mieszają jak tylko mogą bo opinia rzecz pierwszorzędna. Wie o tym także Elvira i dowiedziała sie przy okazji nieco więcej o piekarnictwie ;P Sylwester wyklarował się na dość odważnego (nie tylko lizusa ale i podrywacza) Ciekawie wybrnął też z dzieckowego wyzwania choć bardziej oryginalnych rozwiązań jak u Dagmary nie zabrakło "dobry pracownik, to zmanipulowany pracownik"-rety jakież to życiowe
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2231
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
Bardzo mi sie spodobał nowatorski pomysł na opowieści z pracy. To przypomina komediowy serial telewizyjny. Świetne dialogi i super pomysły na różne konflikty. Do tego znakomicie dobrane fotki! "Dzięń Dziecka" w redakcji - super zabawny. Brawo!
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
- bobas52
- Mistrz Humoru
- Posty: 1863
- Rejestracja: piątek 06 kwie 2018, 19:12
- Lokalizacja: Gliwice
- Origin ID: bobas52
Można powiedzieć samo życie w pigułce. Kiedy liczą się polubienia (wykorzystywane na instagramie czy fb) - w postaci konkretnych liczb, rośnie szansa na ogromne zyski. Obecnie uważa się, że „public relations to sztuka i potrzeba prowadzenia ... by mówili” - nieważne, co o mnie mówią, ważne że jest się w centrum uwagi. W takich momentach każdy pomysł jest na wagą "złota".
Kierując się właśnie tymi kategoriami myślenia Elwira urządziła "Dzień dziecka" w redakcji W firmie jak w wojsku, szef każe pracownik wykonuje polecenie
Podziwiam kreatywność załogi, która wykazała się niespotykaną wręcz pomysłowością dzięki, której cel został osiągnięty - a oto przecież chodziło.
Kierując się właśnie tymi kategoriami myślenia Elwira urządziła "Dzień dziecka" w redakcji W firmie jak w wojsku, szef każe pracownik wykonuje polecenie
Podziwiam kreatywność załogi, która wykazała się niespotykaną wręcz pomysłowością dzięki, której cel został osiągnięty - a oto przecież chodziło.
Wszystko spoko, ciekawa historia, ale te cycki są tak złe, że aż się to prosi o gorset usztywniający - wbrew pozorom, kobiety nie są aż tak uposażone nie bez przyczyny.
Sorry, że mało merytorycznie, ale aż mnie to zabolało :<
Sorry, że mało merytorycznie, ale aż mnie to zabolało :<
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Jedyne co można z tym teraz zrobić to wizyta w klinice CAS lub faktycznie zmiana garderoby Dzięki wszystkim za dobre słowa!
ODCINEK 3 - WYJAZD INTEGRACYJNY
Drogi pamiętniczku!
Ponieważ firmowy Dzień Dziecka okazał się wielkim sukcesem, pani Elwira zorganizowała w nagrodę wyjazd integracyjny do luksusowego, górskiego kurortu. Na pewno wszyscy porządnie odpoczniemy i spędzimy ten weekend spokojnie, bez niepotrzebnych konfliktów i dziwnych akcji. Bo niby czemu miałoby się wydarzyć cokolwiek dziwnego? Przecież jak dotąd nie spotkało mnie w pracy nic odbiegającego od normy!
Zaiste, wyjazd integracyjny całej redakcji zapowiadał się doskonale. Każdy miał trochę inną wizję dobrej zabawy, ale wszyscy chcieli zrelaksować się i choć przez kilka dni nie myśleć o pracy. Co nie należy do łatwych zadań, gdy przebywasz pod czujnym okiem szefowej.
- Pamiętajcie - powiedziała Elwira po dotarciu na miejsce - Że ten weekend ma służyć...
Niestety, nie da się pamiętać słów, których się nie słyszało - zanim szefowa zdążyła otworzyć usta, pozostali wylegiwali się już w gorącym źródle.
Sielanka nie trwała długo, ponieważ Elwira szybko zlokalizowała niesforną gromadkę.
- Halo, Areczki! Gorące źródła są dla zarządu, dla was są ściągnięte z internetu zadania, które mają zintegrować pracowników i sprawić, że zaczną odczuwać niezdrowe przywiązanie do firmy! To znaczy, wzmocnią wasze relacje.
Główny punkt wieczoru stanowiła bitwa na śnieżki, która miała być przykładem współpracy, połączonej ze zdrową rywalizacją. Co było do przewidzenia, niektórzy nie podeszli do tego pomysłu entuzjastycznie, a inni... pominęli fragment o "współpracy".
Jedynie Dagmara czuła się w obowiązku wspierać kolegów w morderczej, śnieżnej bitwie.
Przynajmniej do pewnego momentu...
Gdy walka dobiegła upragnionego przez wszystkich końca, ekipa "Grochu z Powidłem" natychmiast skierowała swe kroki w stronę wymarzonych, przyjemnie rozgrzewających wód termalnych. Cóż z tego, skoro Elwira miała inne plany...
- Przygotowałam krótką prezentację pod tytułem: "Jak przyciągnąć czytelnika, czyli szlachetna sztuka clickbaitu".
Dopiero po "krótkim" wykładzie wychwalającym niezgodne z treścią tekstu tytuły, członkowie zespołu mogli chwilę odpocząć. Nastroje były dalekie od dobrych...
- Mam tego dość! - wściekał się Sylwester. - Przyjechałem tu żeby imprezować i leżeć plackiem... dokładnie w tej kolejności. Szczęsliwie mam sprytny plan, jak pozbyć się Elwiry na dobrych kilka godzin...
- No nie wiem... - westchnął Zygmunt. - Ten plan będzie zapewne wątpliwy moralnie i balansujący na granicy prawa...
Sylwester nie zwlekał ani minuty - błyskawicznie zaproponował szefowej drinka, którego proporcje były "odrobinę" zachwiane.
Wymyślny fortel młodego mężczyzny okazał się więcej niż skuteczny.
A gdy kota nie ma, myszy harcują. Dagmara i Zygmunt od razu wskoczyli do upragnionego gorącego źródła, by wymoczyć stare, obolałe kości.
Tymczasem Marcin i Sylwester integrowali się z pozostałymi gośćmi górskiego kurortu, popularnego wśród celebrytów. W końcu trafili na znajomą twarz - słynną influencerkę, Beatę Krewetę.
- Ej, Marcin, czy ona przypadkiem nie umarła?
- Co ty opowiadasz? Może w równoległym wymiarze... O ile teoria symulacji, głosząca że jesteśmy tylko wygenerowanymi komputerowo bytami okazałaby się prawdą... Ale to przecież niemożliwe!
Z kolei Tori, całkiem nieoczekiwanie, napotkała na swej drodze... dawno niewidzianych rodziców.
- Dzień dobry, córko. Powiedz proszę, czemu zabawiasz się w spa, zamiast rozwijać, tak marną przecież, karierę zawodową?
- Jest sobota, tuż przed północą, poza tym...
- Wymówki! My w twoim wieku harowaliśmy 30 godzin na dobę, 15 dni w tygodniu! Może pora znaleźć prawdziwą pracę, bo pisania tekścików o libacji na skwerku, z pewnością pracą bym nie nazwała!
Tori nie podzielała tej opinii. Wybiegła na zewnątrz, jeszcze wścieklejsza niż zwykle - wiedziała, że musi wyładować na kimś złość i zwykła bitwa na śnieżki tu nie wystarczy. Nie zastanawiając się długo, zebrała w ręce pokaźną ilość śniegu i natarła nim twarz przypadkowo przechodzącej kobiety.
- Czy wiesz kto to był?! - Marcin nie krył wzburzenia.
- Nie wiem, oczy zaszły mi krwią, a powietrze spowiła mgła wojny.
- Właśnie zmyłaś Beatę Krewetę! Zgodziła się udzielić ekskluzywnego wywiadu, ale teraz na pewno nie będzie chciała z nami rozmawiać!
Drogi pamiętniczku! Dziś dowiedziałam się, że nawet całkowicie nieświadomie potrafię kopać pod innymi dołki - to się nazywa talent!
ODCINEK 3 - WYJAZD INTEGRACYJNY
Drogi pamiętniczku!
Ponieważ firmowy Dzień Dziecka okazał się wielkim sukcesem, pani Elwira zorganizowała w nagrodę wyjazd integracyjny do luksusowego, górskiego kurortu. Na pewno wszyscy porządnie odpoczniemy i spędzimy ten weekend spokojnie, bez niepotrzebnych konfliktów i dziwnych akcji. Bo niby czemu miałoby się wydarzyć cokolwiek dziwnego? Przecież jak dotąd nie spotkało mnie w pracy nic odbiegającego od normy!
Zaiste, wyjazd integracyjny całej redakcji zapowiadał się doskonale. Każdy miał trochę inną wizję dobrej zabawy, ale wszyscy chcieli zrelaksować się i choć przez kilka dni nie myśleć o pracy. Co nie należy do łatwych zadań, gdy przebywasz pod czujnym okiem szefowej.
- Pamiętajcie - powiedziała Elwira po dotarciu na miejsce - Że ten weekend ma służyć...
Niestety, nie da się pamiętać słów, których się nie słyszało - zanim szefowa zdążyła otworzyć usta, pozostali wylegiwali się już w gorącym źródle.
Sielanka nie trwała długo, ponieważ Elwira szybko zlokalizowała niesforną gromadkę.
- Halo, Areczki! Gorące źródła są dla zarządu, dla was są ściągnięte z internetu zadania, które mają zintegrować pracowników i sprawić, że zaczną odczuwać niezdrowe przywiązanie do firmy! To znaczy, wzmocnią wasze relacje.
Główny punkt wieczoru stanowiła bitwa na śnieżki, która miała być przykładem współpracy, połączonej ze zdrową rywalizacją. Co było do przewidzenia, niektórzy nie podeszli do tego pomysłu entuzjastycznie, a inni... pominęli fragment o "współpracy".
Jedynie Dagmara czuła się w obowiązku wspierać kolegów w morderczej, śnieżnej bitwie.
Przynajmniej do pewnego momentu...
Gdy walka dobiegła upragnionego przez wszystkich końca, ekipa "Grochu z Powidłem" natychmiast skierowała swe kroki w stronę wymarzonych, przyjemnie rozgrzewających wód termalnych. Cóż z tego, skoro Elwira miała inne plany...
- Przygotowałam krótką prezentację pod tytułem: "Jak przyciągnąć czytelnika, czyli szlachetna sztuka clickbaitu".
Dopiero po "krótkim" wykładzie wychwalającym niezgodne z treścią tekstu tytuły, członkowie zespołu mogli chwilę odpocząć. Nastroje były dalekie od dobrych...
- Mam tego dość! - wściekał się Sylwester. - Przyjechałem tu żeby imprezować i leżeć plackiem... dokładnie w tej kolejności. Szczęsliwie mam sprytny plan, jak pozbyć się Elwiry na dobrych kilka godzin...
- No nie wiem... - westchnął Zygmunt. - Ten plan będzie zapewne wątpliwy moralnie i balansujący na granicy prawa...
Sylwester nie zwlekał ani minuty - błyskawicznie zaproponował szefowej drinka, którego proporcje były "odrobinę" zachwiane.
Wymyślny fortel młodego mężczyzny okazał się więcej niż skuteczny.
A gdy kota nie ma, myszy harcują. Dagmara i Zygmunt od razu wskoczyli do upragnionego gorącego źródła, by wymoczyć stare, obolałe kości.
Tymczasem Marcin i Sylwester integrowali się z pozostałymi gośćmi górskiego kurortu, popularnego wśród celebrytów. W końcu trafili na znajomą twarz - słynną influencerkę, Beatę Krewetę.
- Ej, Marcin, czy ona przypadkiem nie umarła?
- Co ty opowiadasz? Może w równoległym wymiarze... O ile teoria symulacji, głosząca że jesteśmy tylko wygenerowanymi komputerowo bytami okazałaby się prawdą... Ale to przecież niemożliwe!
Z kolei Tori, całkiem nieoczekiwanie, napotkała na swej drodze... dawno niewidzianych rodziców.
- Dzień dobry, córko. Powiedz proszę, czemu zabawiasz się w spa, zamiast rozwijać, tak marną przecież, karierę zawodową?
- Jest sobota, tuż przed północą, poza tym...
- Wymówki! My w twoim wieku harowaliśmy 30 godzin na dobę, 15 dni w tygodniu! Może pora znaleźć prawdziwą pracę, bo pisania tekścików o libacji na skwerku, z pewnością pracą bym nie nazwała!
Tori nie podzielała tej opinii. Wybiegła na zewnątrz, jeszcze wścieklejsza niż zwykle - wiedziała, że musi wyładować na kimś złość i zwykła bitwa na śnieżki tu nie wystarczy. Nie zastanawiając się długo, zebrała w ręce pokaźną ilość śniegu i natarła nim twarz przypadkowo przechodzącej kobiety.
- Czy wiesz kto to był?! - Marcin nie krył wzburzenia.
- Nie wiem, oczy zaszły mi krwią, a powietrze spowiła mgła wojny.
- Właśnie zmyłaś Beatę Krewetę! Zgodziła się udzielić ekskluzywnego wywiadu, ale teraz na pewno nie będzie chciała z nami rozmawiać!
Drogi pamiętniczku! Dziś dowiedziałam się, że nawet całkowicie nieświadomie potrafię kopać pod innymi dołki - to się nazywa talent!
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3452
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Sprytna ta załoga i bez wątpienia coraz bardziej lubię Tori właściwie jej rodzice jakże samokrytyczni też dali czadu na swój sposób więc łańcuch przyczynowo skutkowy musiał zadziałać pozostaje pytanie co będzie jak szefowa się obudzi
- Percival159
- Naczelny
- Posty: 610
- Rejestracja: piątek 11 cze 2021, 12:06
- Origin ID: Percival159
Rozbawiła mnie ta historia o wyjeździe integracyjnym. Najlepsze są miny i gesty chłopaków, komentujących "umartą"-zmartwychwstałą Krewetę. Oni tacy zaskoczeni, zaangażowani, a ona spokojna, obojętna, jak eksponat w muzeum!
"Ukarani czy bezkarni –
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3743
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Oj, zadziało się na tym wyjeździe. Miało być luksusowo i wypoczynkowo. Tymczasem zrzędliwa i podstępna szefowa wymarzyła sobie, że jeszcze bardziej wyeksploatuje swoją załogę, pod pozorem... wypoczynku właśnie.
Nic tak bardzo nie integruje, jak chęć zemsty na wrednej szefowej, i nawet Sylwester zrezygnował z właściwego sobie lizusostwa, i podstępnie upił niczego się nie spodziewającą Elwirkę. Ale beka! Ciekawa jestem, czy zrobił jeszcze kilka "pamiątkowych" fotek upamiętniający ten stan chwilowej nieważkości. Spodziewałabym się tego po nim!
Mina panów na widok Beaty Krewety - bezcenna! Biedna Bea nie zrobiła jednak odpowiedniego wrażenia na Tori, której mózg przyćmiła chwilowa(?) fala gniewu.
Czemu się nie dziwię, bo rodzice są od dawania kasy udzielania światłych porad w rodzaju - w moim wieku... a nie od sekowania potomka, i wdeptywania w glebę poczucia jego wartości!
Zygmuś -o dziwo - zaczyna się wyrabiać, i zapewne po wymoczeniu wymoczkowatego ciałka nabrał tych rybich nawyków - pływania a raczej śłizgania się po powierzchni - ślisko, ślisko, coraż...śliżej (czy jakoś tak)
Nic tak bardzo nie integruje, jak chęć zemsty na wrednej szefowej, i nawet Sylwester zrezygnował z właściwego sobie lizusostwa, i podstępnie upił niczego się nie spodziewającą Elwirkę. Ale beka! Ciekawa jestem, czy zrobił jeszcze kilka "pamiątkowych" fotek upamiętniający ten stan chwilowej nieważkości. Spodziewałabym się tego po nim!
Mina panów na widok Beaty Krewety - bezcenna! Biedna Bea nie zrobiła jednak odpowiedniego wrażenia na Tori, której mózg przyćmiła chwilowa(?) fala gniewu.
Czemu się nie dziwię, bo rodzice są od dawania kasy udzielania światłych porad w rodzaju - w moim wieku... a nie od sekowania potomka, i wdeptywania w glebę poczucia jego wartości!
Zygmuś -o dziwo - zaczyna się wyrabiać, i zapewne po wymoczeniu wymoczkowatego ciałka nabrał tych rybich nawyków - pływania a raczej śłizgania się po powierzchni - ślisko, ślisko, coraż...śliżej (czy jakoś tak)